Miłośnicy twórczości Gombrowicza z pewnością odnaleźli na kartach jego dzieł, takich jak: „Ferdydurke”, „Pornografia” czy „Ślub” powiązanie z ziemią świętokrzyską. Przelane na papier doświadczenia płynące z dzieciństwa i młodości, wnikliwa obserwacja środowiska w którym dorastał tworzą sylwetki bohaterów literackich jego książek. Znajdują odzwierciedlenie w opisach oraz nazwach miejscowości, wpisanych w rodzinny krajobraz. Wyrastając w atmosferze ziemiańskiego dworu otoczony był troską rodziców, którzy dbając o jego przyszłość stworzyli nowoczesną (na owe czasy) fabrykę tektury. Miała ona stanowić zabezpieczenie finansowe dla syna. A nazwa, jaką jej nadano – WITULIN była zdrobnieniem imienia przyszłego pisarza.
„Przeszłość zbankrutowana, teraźniejszość jak noc, przyszłość nie dająca się odgadnąć”.
Witold Gombrowicz – Transatlantyk
Branża papiernicza w końcu lat siedemdziesiątych XIX wieku odnotowywała ogromny wzrost. Była to konsekwencja wprowadzonego przez carat w roku 1877 wysokiego, uiszczanego w złocie cła na produkty z Europy Zachodniej (tzw. Złote cła). Dynamicznie rozwijający się przemysł włókienniczy, konfekcyjny oraz handel przyczynił się do wzrastającego popytu na wyroby z papieru – takie jak: papier pakowy, glizy, szpule oraz tekturę.
To właśnie w tym okresie powstało najwięcej fabryk produkujących tekturę. Już w 1880 roku Leon Hassfeld założył firmę Natalin. Cztery lata później, w 1884 roku stanęła kolejna fabryka. Jej właściciel – Mottel Horowicz ulokował ją we wsi Rzeki koło Kłomnic w guberni piotrowskiej. Po dwóch kolejnych latach, w 1886 roku powstała w Warszawie fabryka produkująca tekturę introligatorską. Była ona własnością Bronisława Łąckiego.
Boom lat dziewięćdziesiątych XIX wieku spowodował ogromny popyt na artykuły branży papierniczej. Wiązało się to przede wszystkim z produkcją dla nowych branż przemysłu. Była nią np. branża rolno – spożywcza, reprezentowana przez fabryki cukierków, makaronów czy papierosów. Rozpowszechniane były również nowe technologie. Czego przykładem może być fotografia. W rezultacie powstawały kolejne zakłady, działające w obrębie branży papierniczej.
I tak w roku 1911 Jan Gombrowicz, ojciec Witolda postanowił wybudować fabrykę tektury. Ulokowana nad rzeką Świśliną, pomiędzy Starachowicami i Ostrowcem Świętokrzyskim wioska – Doły Biskupie stała się idealną lokalizacją dla tego przedsięwzięcia. Aby zapewnić jego powodzenie niezbędne były również fundusze.
W tym celu pomysłodawca – Jan Gombrowicz wraz z żoną – Antoniną Marceliną Kotkowską założył w roku 1911 Towarzystwo Akcyjne Witulin. Założycielem towarzystwa był również szlachcic – Stefan Jabłkowski (ojciec chrzestny Witolda Gombrowicza). Wchodził on razem z Janem w skład Zarządu Towarzystwa Akcyjnego Zakładów Żelaznych „Bodziechów”. Wnioskować tutaj można, że jego udział przy zakładaniu „Witulina” miał raczej charakter koleżeńskiej przysługi.
Kapitał Towarzystwa w wysokości 200 tys. rubli uzyskano poprzez emisję w cesarstwie rosyjskim 2.000 akcji – po sto rubli każda. Antonina Marcelina Kotkowska zachowała pakiet kontrolny. Jej mąż – Jan z niewielką częścią akcji został prezesem spółki. Rozpoczęto inwestycje. Uzyskany kapitał pozwolił na zakup specjalistycznych maszyn i urządzeń oraz rozbudowę całej infrastruktury – hal fabrycznych wraz z zapleczem (oddział tektury, hale cylindrów, wykańczalnia, suszarnia oraz prawdopodobnie gniotowniki). Dodatkowo można było zorganizować niezbędne kursy i szkolenia dla przyszłych pracowników fabryki. A byli nimi mieszkańcy okolicznych wiosek. Zaledwie w przeciągu dwóch lat na zakupionych w renomowanych zakładach w Niemczech i Austrii gniotownikach, prasach i ścierakach ruszyła produkcja tektury. Rynek zbytu był ogromny, zapotrzebowanie rosło.
A co było pierwszym wytwarzanym produktem?
Brązowa tektura, która kierowana do specjalistycznych drukarń przeradzała się w bilety kolejowe.
Proces produkcji tamtych lat miał następujący cykl:
Drzewo z lasów dowożone było przez furmanów. Następnie na placu przecinano i korowano klocki, które wrzucane były do parników. W kolejnym etapie namoczone drewno było przepychane za pomocą prasy do młynów. Tam poprzez rozdrabnianie włókien kamieniami tworzony był ścier. Uzyskana w ten sposób masa, pchana strumieniem wody przepływała do kadzi. Na tym etapie procesu były całe systemy sit oraz filcowych walców, na końcu których ręcznie formowano gotowe arkusze tektury.
Zniszczenia wojenne zahamowały rozwój zakładu. Mieszkający wówczas w Warszawie Gombrowiczowie wycofali się ze spółki. Niemniej urządzenia zainstalowane w fabryce działały bez zarzutu aż do 1968 roku. Tutaj nastąpił przełom technologiczny: postanowiono wszystko podłączyć do sieci elektrycznej. Zmieniono wówczas system pracy i produkcji. Zwiększając tym samym zatrudnienie.
Ówczesne władze uznały fabrykę jako zakład tajny. Fakt ten dzisiaj może wydawać się absurdalny. Warto pamiętać, że były to czasy zimnej wojny, a w zakładach tych zajmowano się produkcją na potrzeby wojska – były to wyroby służące do pakowania głośników i urządzeń dla używanych przez armię radiostacji.
Niewątpliwie wybudowane w latach 70-tych w Kielcach olbrzymie zakłady papierowe, wyposażone w specjalistyczne, sterowane numerycznie i komputerowo maszyny najnowszej generacji przyczyniły się do zamknięcia fabryki w Witulinie.
Choć produkowana w manufakturze tektura nie ustępowała w niczym jej jakością. Ostatecznie zakład zamknięto w końcu lat 80-tych. Był on wówczas miejscem pracy dla osiemdziesięciu osób. Uznany za zabytek techniki zamknął pewien rozdział w historii przemysłu papierniczego w Dołach Biskupich.
Ówcześni społeczni działacze przedstawili pomysł stworzenia w dawnej fabryce pierwszego na świecie muzeum Witolda Gombrowicza. Pomimo wielu spotkań i obrad przedstawicieli z Ostrowca Świętokrzyskiego, Kielc i Warszawy pomysłu nie zrealizowano. Będący w likwidacji Witulin został sprzedany na początku lat 90-tych gdańskiemu przedsiębiorcy, związanemu z branżą energetyczną.
Przyroda również nie była dla pozostałości po Witulinie łaskawa. Powódź, która nawiedziła dorzecze Wisły w lipcu 2001 roku miała tragiczne konsekwencje dla fabryki zbudowanej przy rzece. Utrzymujący się przez 2-3 dni wysoki stan wód w południowej Polsce spowodował przesiąkanie i przerywanie wałów na Wiśle. Wystąpiły awarie budowli hydrotechnicznych – m.in. przerwanie grodzi zbiornika Wióry na Świślinie. Przyczyniło się to do zalania południowej części Ostrowca Świętokrzyskiego.
W obliczu takiego żywiołu pozostałe po fabryce konstrukcje i budowle nie miały szans na przetrwanie. Ocalałe ruiny pozostały do dnia dzisiejszego oczekując na tchnienie w nie nowego życia. I tak w połowie maja 2015 roku ruszyła elektrownia wodna Witulin o mocy 220 kW, dostarczając prąd do sieci energetycznej. W kolejnych planach jest stworzenie w tym miejscu hotelu oraz przywrócenie dawnej świetności w zrujnowanym dworku.
Bez wątpienia historia wpisana w to miejsce będzie ciekawiła wiele pokoleń, a ślad Gombrowicza wraz z dziejami fabryki tektury został trwale wpisany.
Warto tutaj zacytować innego klasyka – Herberta Georgea Wells’a, mając nadzieję, że spuścizna naszej historii pozostanie zachowana choćby w niewielkim fragmencie swojej dawnej świetności:
W przeszłość przenoszą nas wspomnienia, a w przyszłość – marzenia
Źródła:
http://rocznik.muzpap.pl/pdfy/rocznik2.pdf
http://www.polskiekrajobrazy.pl/Artykuly/6:Na_weekend/128:Doly_Biskupie._Tektura_znad_Swisliny.html
http://www.muzeumgombrowicza.pl/pl/aktualnosci/czytaj/121/witulin-znow-z-energia
http://swietokrzyskie.travel/pl/informator_turystyczny/co_zobaczyc/o,3574,doly_biskupie.html